Wyatt Kowalsky
Bandyta
Dołączył: 15 Kwi 2006 Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ukrytej bazy :]
|
Wysłany: Pon 21:30, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Podczas tygodniowej nieobecności w bazie dokonano całkiem sporo porządków. Po walkach nie było praktycznie śladu w samych pomierzeniach. Gruz, szkło i nieprzydatne łuski przeniesiono w jedno miejsce. Oczywiście nikt jeszcze nie myślał o remontowaniu, zresztą i tak pewnie takich wygód jak dodatkowe szyby tutaj nie znajdą. Nie miało to na szczęście absolutnie najmniejszego znaczenia. Sytuacja wyglądała lepiej niż kiedykolwiek odkąd Wyatt objął przywództwo. Mieli dużo zapasów, systemy uzdatnia wody bazy działały albo niedługo zostaną uruchomione. Broni i pancerzy zebrali więcej nie potrzebowali by uzbroić wszystkich dorosłych osobników.
Właśnie ten nadmiar sprzętu niepokoił przywódcę. Narada zwołana w środku bunkra parę godzin po wyjeździe Mii miała podzielić obowiązki na najbliższe tygodnie:
- Jakie pomysły panowie?
- Ja to widzę tak. Mamy doskonały punkt, blisko przecięcia szlaków handlowych. Na dobrą sprawę to możemy tylko raz po raz ruszać się stąd i wracać z zapasami żarcia, napoi, amunicji oraz tanich dziwek.
- Jakby im to robiło różnice czy są tanie czy drogie.
- Styl pysk. I jak długo tak pociągniemy? Chcecie skończyć jak jedna z wielu band, których kręci się tu od liku. My walczymy pod godłem Adriana i musimy dokonać czegoś więcej.
- On ma rację. Na takich atakach zawsze stracimy parę osób, w krótkim czasie nie bylibyśmy skutecznie bronić tej bazy podczas napaści.
- Ku*wa mać, racje. Co w takim razie proponujecie.
- Możemy burdel otworzyć, mamy kobiety, zarobimy fortunę.
- Gdyby Twój zmarły brat nie był uratował mi mojego życia Wilkons pozwoliłbym wam znowu się spotkać..
- Ee szefie, ale jak, przecież
- Weź go trzepnij przez tę głowę... spotkać, ale coś mu obiecałem.
- Podzielimy się na dwie grupy. Wszyscy ranni oraz część pozostałych tutaj zostanie. Doprowadzicie wszystko do ładu i składu. Ja wyruszę na jakąś miesięczną wyprawę. Hopkins.
- Tak? Rozumiem, że też jadę.
- Nie ty zostaniesz, masz dalej uczyć tych wszystkich odważnych ludzi swego rzemiosła.
Widać było po nim, ze nie jest zadowolony taką perspektywą.
- Nie planujemy strzelania. Nudziłbyś się niemiłosiernie, a tak będziesz miał jakieś zajęcie. Smith sam sobie czas zagospodarujesz. Trzeba przywrócić jak najwięcej z systemów tej części bazy. Masz też zadanie specjalne. Widziałem na zewnątrz jakieś rośliny, chyba wydają się odpowiednie by przemienić je w cudowny złoty napój. Jak mylisz dasz radę to zrobić.
- Powiem jak wrócisz. Nie mam pojęcia czym dysponujemy tak na dobrą sprawę.
- Niczego więcej nie oczekuję. Bill przejmiesz nad tym wszystkim dowództwo. Postarajcie się przemienić to co tu mamy w twierdzę. Jeśli ktoś będzie próbował wydrzeć nam ją nie możemy dopuścić by brał niskim kosztem. Z tych wszystkich włóczni i noży na pewno dacie rady zbudować jakieś pułapki. Co się tak na mnie patrzycie, ja nie mam o takich zabawkach pojęcia. Macie wolną rękę.
- W takim razie gdzie i czym my wyruszamy.
- Bierzemy większość pojazdów. Obie ciężarówki, oba hummery. Motory dla osłony, w bazie i tak nie będziecie ich potrzebować. Na pakę ładujemy tych wszystkich dzikusów i walimy na zachód. Cel Shreveport. Tam spróbujemy sprzedać ich wszystkich oraz rekrutować nowych zabijaków. Jeśli się nie uda ruszymy do De Ridder. Potem wracając zahaczymy o New Orleans. Tak wpadniemy do naszego znajomego i za pieniądze uzyskane z sprzedaży dzikusów kupimy trochę ciężkiego sprzętu. Ostatnim punktem przed powrotem będzie Mobile. Całość zajmie nam trochę czasu, ale powinniśmy dzięki temu uzupełnić wszystkie straty. Możliwe, że nawet zwiększymy naszą liczebność
- Ale nasi chłopcy będą się tutaj nudzić.
- Nie będą. Tak jak powiedział Wyatt macie sporo do roboty, prócz tego zajmiecie się rozeznaniem najbliższej okolicy. Wyszukajcie miejsca na zasadzki, punkty z których można skutecznie obserwować szlaki i takie tam. Powinniśmy zająć się nie tylko domem, ale również i podwórkiem wokół niego.
Domem. To słowo zadzwoniło w uszach Kowalskyego. Od wielu lat nie istniało dla niego. Może teraz się uda. Dał swoim ludziom szansę i nie pozwoli jej zmarnować. W gruncie rzeczy na pustkowiu można cudownie spędzić życie. Wytarczy w odpowiednie miejsca wyciągnąć dłoń. Potem to już można brać i żyć lepiej od lalusiów w tych bogatych i tak zwanych cywilizowanych miejscach.
Jako, że nikt nie miał nic więcej do dodania. Posiedzenie zostało zakończone. Wyjazd ustalona na poranek następnego dnia. Trzeba było uzupełnić paliwo w pojazdach, przygotować zapasy i towar do spieniężenia.
Rankiem o ustalonej godzinie niewielka kolumna opuściła starą bazę wojskową. Trzydzieści spośród wszystkich sześćdziesięciu ośmiu wyruszało po raz kolejny w drogę pozostawiając za sobą dumnie łopocząca na wietrze flagę zatkniętą na wieży dawnego kontrolera lotów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|