Wyatt Kowalsky
Bandyta
Dołączył: 15 Kwi 2006 Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ukrytej bazy :]
|
Wysłany: Pią 11:32, 05 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Wyatt skwitował jej prośbę cichym śmiechem:
-A od kiedy to więźniowie mogą czegokolwiek żądać. Dzisiaj jednak wszyscy powinniśmy się radować, w końcu Ty uniknęłaś podpalenia, a my pokonaliśmy tego nadętego bufona. Życzę miłego wypoczynku. Przepraszam, że nie zapraszam do świętowania.
Przywódca wyszedł z pomieszczenia. Jeden z dwóch wartowników momentalnie zatrzasnął drzwi. Obaj wiedzieli co ich spotka jeśli okażą się nieodporni na wdzięki kobiety. Jeśli miała mieć spokój to będzie go miała... przynajmniej dopóki szef nie zmieni rozkazu.
Kowalsky wszedł na dogasający dach. Tu i ówdzie paliły się jeszcze resztki bimbru, ale można było po nim bezpiecznie chodzić. Zabici wrogowie zostali zrzucenie na dół już wcześniej. Chwycił jedną z podanych mu przez Hana butelek i podszedł do barierki. Poczekał aż biesiadnicy uspokoją się. Większość była mocno wstawiona. Adrenalina ciągle buzowała w ich żyłach, bimber i popęd tylko to zwielokrotniały:
- Wygraliśmy – ja to jedno słowo rozległo się kilkanaście wystrzałów w powietrze. – Pokazaliśmy, że razem możemy wszystko. – Wiwat nasi przywódcy – Tak wiwat nam wszystkim. I oddajmy pokłon naszym przyjaciołom. Teraz jednak bawmy się.
W tym momencie jeden z członków odpalił przygotowane wcześniej race. Doszło również to tego kilka kolejnych salw z broni.
- Ta baza to nasz nowy od dawna poszukiwany dom. Wyrwaliśmy ją z martwych pazurów naszych wrogów i kto będzie chciał ją zabrać będzie musiał robić to samo. Dopóki będzie krew w nas krążyć nie oddamy jej nikomu. Powitajmy też nowego przyjaciela u nas. Hopkins, trafił w młodości w złe towarzystwo. Nawrócił się jednak i teraz jest mi bratem tak jak i wy. Chwała zwycięzcom. Pogarda dla przegranych
- Chwałą. Chwała – Raidersi skandowali jeszcze przez chwilę do słowa nim spostrzegli, że ich przywódca zniknął za krawędzią dachu. Już po chwili Wyatt wbiegł do nich i świętowanie rozpoczęło się na nowo.
Rankiem rozpoczęły się długie kolejki. Bimber pędzony w maszynerii zbudowanej przez Smitha był oczywiście wyborny, ale alkohol produkowany z odpadów nie wpływał dobrze na zdrowie pijących. Kac był drugą siłą po przywódcy w tej grupie. Tylko tej dwójce nigdy się nie odmawiało.
Dopiero koło południa ludzie wrócili do życia. Jeden ze znalezionych pokoi posiadał cały stół i kilka krzeseł. Przyniesione siedzenia z innych pomieszczeń pozwoliły zorganizować mininaradę. W jej skład weszli Wyatt, Luke, Bill, John, Smith oraz piątka innych członków.
- Jak wiecie panowie to nasz dom jest teraz i nie może być tak, że nasze własne drzwi są przed nami zamknięte. Macie jakiś pomysł jak otworzyć te wielkie wrota.
- TNT
- Odradzam – wtrącił snajper – wybuch uruchomi systemy ochronne bazy. Myślicie, że czemu sami tego nie spróbowaliśmy. Jeśli to zrobimy może z 10 osób przeżyje nie więcej.
- Ma rację. Najwidoczniej musisz się z ta dziwką dogadać Wyatt.
- Nie da rady. To plugawe i kłamliwe dziewczę wykorzysta każdą okazję by popsuć nam szyki. Musimy spróbować wyżej.
- Do ust?
- Zamknij się Wilkons. Jak masz takie tylko pomysły to lepiej wróć do dłubania nożem pod paznokciami
- No co.. chciał wyżej.
- Myślałem o jej ojcu. Picie Oswaldzie.
- Przepraszam Wyatt, ale ty nie wiesz na co się porywasz. Pit to największy sukinsyn po tej stronie Ameryki. Za nic się z nim nie dogadasz.
- A masz inny pomysł Hopkins? Nie? Ktoś inny... a więc postanowione. Pojadę do Nowego Orelanu. Bierzemy hummera oraz dwa motory i dwie zbroje. Musimy zrobić dobre wrażenie. Prócz nas wyruszy druga grupa. Pod dowództwem Watersa. Weźmiecie Buggy;ego i też ze dwa motory. Będziecie jechać osobno. Wyruszycie przed nami i wjedźecie do miasta inną drogą. Jeśli Pit będzie próbował jakiś sztuczek. To wrócicie do bazy i pomożecie przygotować dla niego niespodziankę. Ile czasu jest stąd do Orelanu?
- Jakieś dwa dni.
- Dobra liczmy trzy w każdą stronę i dzień tam. Macie tydzień na przygotowanie się do obrony tak na wszelki wypadek. Smith zajmij się naprawą sprzętu, przede wzsystkim pojazdów. Hopkins ty masz przekazać jak najwięcej swojej wiedzy pozostałym. Wiem, że nie uczynisz z nich w takim czasie strzelców wyborowych, ale zrób tyle ile dasz rade. Jakieś pytania? Wyruszamy za trzy godziny. Przygotujcie pojazdy. Baki mają być pełne. Bill ty masz się w tym czasie wykurować. Natomiast ty Luke dopilnuj by nikt nie tknął palcem Mii. W swoim pomieszczeniu ma się czuć swobodnie. Żadnych wyjść na powietrze. Ona jest sprytniejsza niż sądzicie.
Nie było głosów sprzeciwu. Gry już narada skończyła się, Wyatt udał się do przetrzymywanej kobiety. O tej porze wartownicy stali koło drzwi, choć w nocy to pewnie tak jak i pozostali leżeli pod nimi:
- Witaj Mio. Spróbuję sprawdzić czy choć cześć z Twoich słów była prawdą. Wyruszamy za parę godzin do Orleanu. Spotkać się z Twoim ojcem. Wybacz, ale nie mogę Ciebie zabrać i jeszcze przez kilka dni go nie zobaczysz. Musisz tutaj zostać, jeśli nie będziesz sprawiała problemów nic się nie stanie. Teraz pozwolisz, że zabiorę ten mały drobiazg z Twojej szyi. – Kowalsky szybkim ruchem zerwał mały łańcuszek z jej drobnej szyi. W medalionie było urocze zdjęcie Mii oraz seniora rodu. Kobieta rzuciła kolejne pełne nienawiści spojrzenie, ale bandyta nic już sobie z tego nie robił.
- Otrzymasz to kiedy tylko spotkasz się z ojcem. Zachowuj się dobrze i nie próbuj żadnych sztuczek to nic się nie stanie. Ani tobie ani moim ludziom.
O wyznaczonej godzinie z ukrytej bazy wyruszyła niewielka grupa zmotoryzowanych. Wyatt siedział na przednim siedzeniu pasażera. Z tyłu dwie osoby próbowały przyzwyczaić się do nowych zabawek. Parę godzin w bazie to trochę mało czasu by zapoznać się z ich możliwościami. Wyatt oczywiście nie zapomniał o przemalowaniu oznakowania na pojazdach oraz zbrojach. Zamiast godła enklawy widniał tam dumny Adrian. Symbol ich dzikości i bezwzględności:
[link widoczny dla zalogowanych]
Pod każdym narysowanym godłem widniał także napis:
Death or Glory
Post został pochwalony 0 razy
|
|