Cold Dead EDDIE
Dołączył: 22 Cze 2007 Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ta-aam, gsieś...
|
Wysłany: Wto 21:59, 14 Sie 2007 Temat postu: Bramy piekieł [Shiraz, Voozie] (prowizorka) |
|
|
[Komentarze: Wybaczcie zwłokę, ale jakoś się tak złożyło. Na początku muszę trochę jednoznacznie pokierować akcją (liniowy scenariusz), więc ostrożnie, ale jak przyspieszy to nawet nie będzie za bardzo co wyjaśniać czy nawet GMować ]
Wyrywając cyborga ze snu, niczym śrut w czaszkę, w głowę Vooziego wbił się świdrujący dźwięk alarmu, powtórzony trzy razy. Kod był prosty, ale skuteczny, ludzie obudzeni nim w środku nocy od razu wiedzieli, co ich czeka. Im więcej powtórzeń, tym bardziej mają przesrane. Trzy razy. To oznaczało zazwyczaj patrol, albo słabo uzbrojonych bandytów w okolicy.
Po słońcu dogorywającym na zachodzie można było poznać, że to już wieczór. Nie pamiętał dokładnie, kiedy zasnął, ale wydawało się, że przespał cały dzień, bo ostatnia rzecz, jaką pamiętał, to powrót z nocnego wypadu na agresywnych mieszkańców pobliskiego miasteczka...
Wyuczonym ruchem szarpnął się z łóżka na nogi. Wszystkie systemy rozgrzane, ale po ostatnim upgradzie wszystko chodziło jakby wolniej... Zakładając swoją ulubioną kurtkę równym krokiem opuścił swoją kwaterę.
W centrum dowodzenia krzątali się ludzie. Logistycy już siedzieli nad mapami, (cholera wie po co, żołnierze i tak zawsze improwizowali mając w dupie te plany) kilku żołnierzy już salutowało generałowi, mechanicy sprawdzali stan zdobycznego hummera.
Generał, usłyszawszy kroki Vooziego zwrócił się w jego stronę.
-No, wreszcie jesteś.
-*Zieeew*, Przejdźmy do rzeczy...
-Dobra, w skrócie- na północy coś się święci, pojawia się coraz więcej bandytów, równie szybko przepadają, ludzie donoszą o zarazie i skarbach.
-Sprawdzimy, niech się generał nie martwi...
-Nie bądź zbyt pewny siebie, już wielu przez to zginęło. Sytuacja wydaję się być poważna, bandyci nie tylko szukają omawianych przedmiotów, ale również plądrują napotkane wioski. Dopóki siedzimy bezczynnie, nasza reputacja pogarsza się. Masz tam pojechać z kilkoma kadetami i sprawdzić, co się święci. Dostaniesz radiostację, w razie problemów nie wahaj się wzywać wsparcia, dodatkowy transport będzie w pogotowiu.
-Naprawdę nie sądzę...
-TO ROZKAZ! Bierzcie dupy w troki i jazda! -generał był naprawdę wkurzony, nie było sensu się z nim kłócić. Voozie obejrzał się za siebie. Kane (żołnierz), Crakken (żołnierz), Tanya (medyk) i Josh (mechanik) stali na baczność w równym szeregu. Voozie machnął ręką w stronę wozu i rzekł od niechcenia:
-Słyszeliście generała, za kwadrans zbiórka w kolejce do skopania kilku dup. Kto się spóźni, zostaje na pustyni.
Kilka godzin później ciszę pustyni rozrywał ryk silnika zmieszany z ostrymi riffami dobiegającymi ze wzmacniaczy prowizorycznie podłączonych do radia samochodu.
***
Shiraz, swoim zwyczajem przemierzał pustynię, i tak od kilku miesięcy. Chodząc od wioski do wioski robił zapasy i ruszał dalej. Spodziewał się, że jak każdego wieczora noc będzie spokojna i cicha, i że nic nie zakłóci jego płytkiego snu.
Jakże się zdziwił, gdy z daleka usłyszał straszny rumor. Następnie zauważył świecącego zwierza, który kierował się mniej więcej na północ.
Widząc, że nie ma dokąd uciec, Shiraz kierowany pierwotnymi instynktami wyciągnął zgiętą w łokciu lewą rękę, z kciukiem wskazującym kierunek poruszania się dziwadła.
Metalowy obiekt zatrzymał się z piskiem tuż obok wędrowca, obsypując go obficie piaskiem. Z wnętrza wyjrzała pokryta różnymi materiałami pokraka. Shiraz sądził, że już nic dziwniejszego go nie mogło spotkać, gdy maszkara odezwała się ludzkim głosem:
-Wiesz gdzie jest jest najbliższa wioska? Zostawiłem mapę w innych spodniach, he heh -teraz szaman dojrzał w głębi stwora inne postacie, bardzo podobne do ludzi w dziwnych strojach.
-Te dzikus, głuchy? Gdzie jest najbliższa wioska?! -w odpowiedzi przerażony plemieniec wskazał północ.
-Też tam idziesz? -trzęsąc się Shiraz pokiwał głową.
-To wskakuj na pakę! -w tej chwili dwie postacie z tyłu kupy metalu pochwyciły go za ramiona i wciągnęły do siebie. Maszyna ruszyła równie gwałtownie, jak stanęła.
-Cz-czy jesteście d-demonami? -postacie ryknęły diabelnym śmiechem. -CH-chyba już nie będę miał komu opowiedzieć o swej podróży...
-Nie chrzań, zostawimy cię w najbliżej wiosce, pasuje?
***
W miarę, jak jechaliście na północ, twój mechanik robił pomiary. Poziom promieniowania zwiększał się znacząco, wtedy dotarło do ciebie, że nie będzie to zwykły patrol...
Nazajutrz rankiem dotarliście do sporej wioski. Gdy tylko hummer stanął, dzikus wyskoczył i zaczął całować ziemię.
Wśród zgromadzonego tłumu słyszałeś słowa „bandyci”, „kanion”, „złe duchy”, czy też „skarb przodków”. W końcu tłum się rozstąpił i dostojnym krokiem podszedł do ciebie wódz plemienia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|